poniedziałek, 15 maja 2017

Od Spalding'a Pharoah'a C.D Rachel Alexandry

Podeszłem stępem do klaczy, która gwałtownie poderwała swój łeb do góry. Zaśmiałem się, gdy kasztanka lekko cofnęła się na mój widok. Trzeba było przyznać, że Rachel i ja byliśmy zupełnie różni w swym wyglądzie, ponieważ moje ciało było znacznie bardziej umięśnione jak i bardziej muskularne. Górowałem również nad nią swoim wzrostem, ponieważ rudzielec zdecydowanie należał do tych niższych folblutów.
- Mnie się boisz? - Wyszczerzyłem się w głupim uśmiechu i bez zawahania trąciłem klaczy bok. - Przecież jestem najspokojniejszym koniem na świecie - dokończyłem i zaczerpnąłem łyku świeżej wody z rzeczki.
- Tak, widać to szczególnie gdy jesteś w boksie bądź na torze - parsknęła. - Czego chcesz?
- Ja? Niczego rzecz jasna. Nudzi mi się. Chcesz może wyjść na spacer? - Zapytałem i posłałem klaczy delikatne spojrzenie. U Rachel widoczne było zawahanie, ponieważ jej wargi wykrzywiały się w delikatnym uśmiechu, ale jej oczy mówiły zdecydowane nie.
- Z miłą chęcią drogi Spalding'u Pharoah'u - zaśmiała się, a jej nogi poniosły ją w stronę lasu.
- A gdzie się panienka wybiera? Idziemy się narazie schłodzić w jeziorze - bąknęłam i wyprzedziłem klacz, wpadłem do wody z pełnego galopu, ale szybko musiałem się opamiętać, ponieważ dno osuwało się pod moim ciężarem. Rudzielec wszedł do wody ze znacznie większym respektem, ale gdy ja normalnie stałem obok niej, ona po prostu unosiła się na wodzie, ponieważ jej nogi nie sięgały już piaszczystego dna jeziora, które nie należało do najgłębszych, ale też nie było samą płycizną. Wiatr delikatnie rozwiewał moją krótką grzywę, która ledwo co dawała zapleść się w minimalne koreczki. Jednakże przyszła pora na to, że nawet ja jako olbrzym tej stajni (nie wliczającz Simby i Limby) musiałem płynąć przez wodę, która stawiała delikatny opór.
- Jak się płynie? - Zapytałem i zaśmiałem się na widok rozdymanych nozdrzy klaczy.
- Nie widać? Na co ja się porwałam... Jeśli to nie będzie wyjątkowe miejsce, to, to...
- To co?
- To Cię strzelę! - Krzyknęła, ale już po chwili ponownie skupiła się na płynięciu. Nie minęło pięć minut, gdy znalazłem się na piaszczystym brzegu, które szybko przechodziło w dziko porośnięty las.
- Gdzie mnie prowadzisz? - Zapytał Rudzielec i otrzepał się z nadmiaru wody.
- Szczerze? Sam nie wiem, ale coś czuję, że będzie fajnie - zaśmiałem się.
- Fajnie będzie jak wybiję Ci rząd tych białych ząbków - parsknęła i przeszła między krzakami za mną. Droga trwała pewnie kilka sekund, a po wyłonieniu się między drzewa zauważyłem tylko, że podłoże zmieniło się na skalne. Widok, który rozciągał się przed nami zapierał mi dech w piersiach. Wszystko było tak bajecznie umiejscowione, góry które wydawały się być tylko małymi trojkącikami były najpewniej mieszkaniem wielu organizmów.
- To jak zastrzelisz mnie?

<Rachel? Jak tam proszek do pieczenia 8)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz