Spojrzałam niepewnie na ogiera, a potem schyliłam nieco głowę jedząc obok niego trawę, gdzieś w oddali zauważyła rodziców rozmawiających przy płoci i kładli uszy po sobie spoglądając na nas. Wkrótce jednak ojciec miał wyjechać ze stadniny nie wiedzieć dokąd, w ogóle nie wiedziałam po co tu przyjechał. Nie potrzebowałam go jako źrebie i nie potrzebuje go teraz... tak mi się wydaje. W sumie nic specjalnego do mojego życia nie wniósł, a zmienić raczej mnie nie zmieni.
- A ty?- Zapytał
- Co ja?
- Startujesz w czymś?- Dopytywał się ciekawski, a moje uszy momentalnie odwróciły się w tył.
- W najbliższym czasie nie, ale trener to rozpatruje.- Parsknęłam przeżuwając wszystko dokładnie i połykając. Chciałabym pobiec znów w jakiejś gonitwie, nie ukrywam z drugiej strony teraz miałam spokój od reporterów i innych ciuli z ula, których miałam ochotę wykopać na kilka metrów i cieszyć się jak lądują twarzami na betonie. Co ze mnie za sadystka wyrosła?
- Rachel!- Usłyszałam gwizdanie dżokeja, który to postanowił po mnie przyjść, pożegnałam się z towarzyszem i niepewnie pokłusowałam do natręta, który zapiął mi uwiąz i zaprowadził do stajni, gdzie osiodłał i skierował się na tor, maszyna startowa na początku nieco mnie przeraziła nie dość, że cholernie ciasno to jeszcze ten nieszczęsny dzwonek. Kręciłam się w kółko unikając jakiegokolwiek kontaktu z tym dziadostwem, jeździec poklepał mnie po szyi.
- Spokojnie, młoda.- Wyszeptał, aż w końcu podeszłam bliżej jednego z boksów i niepewnie tam weszłam, drzwiczki się za mną zamknęły, co przyprawiło mnie o dreszcze, w końcu usłyszałam głośny, niemiły dźwięk dzwonka, który sprawił, że zaczęłam dziko cwałować by oddalić się od złowieszczych bramek jak najdalej się dało. Nim się obejrzałam szybko przebiegłam pierwsze kółko, a potem drugie, trener zagwizdał co sprawiło, że podeszłam do niego wolnym kłusem.
-Jest o wiele lepiej niż wcześniej, ale pod koniec zaczęła zwalniać, musisz jej wtedy najbardziej pilnować.- W tym momencie pogłaskał mnie po chrapach.- Jeszcze raz.- Dodał po chwili, obserwując jak powoli i niepewnie wchodzę do boksu, z którego po dzwonku wybiegłam jakby za mną biegł jakiś dziki kot, tym razem nieco wolniej powoli weszłam w zakręt na sygnał jeźdźca nieco przyśpieszając by nadrobić czasu. Potem w połowie drogi zaczęło się zabójcze tempo, którym zaczęłam biec kolejne dwa kółka pomimo, że jeździec próbował mnie zatrzymać, w końcu po dojechaniu na linię mety zaczęłam zwalniać.
-Było lepiej.- Powiedział krótko i odszedł już nic nie mówiąc. Gdzieś w oddali Spalding przyglądał mi się z padoku, tymczasem ja zostałam rozsiodłana, napojona i zabrano mnie na długi spacer. Mężczyzna co jakiś czas przyglądał mi się i moim nogom, które drżały po wczorajszej bieganinie w furii, w stajni czekał mnie krótki masaż, rozciąganie kończyn i wreszcie spanie...
W nocy jednak obudził mnie szmer... ktoś dobijał się do stajni, tuliłam uszy po sobie i obserwowałam drzwi od stajni, dość oddalone od mojego boksu. W progu stanęło czterech mężczyzn w kominiarkach. Trzymali jakieś dwa stare uwiązy, podeszli do mojego boksu przypinając do kantara stary, zniszczony uwiąz i wyprowadzili mnie wręcz siłując się ze mną, ze Spalding'iem mieli nie małe kłopoty, stanęłam dęba niebezpiecznie wymachując kopytami nad głową delikwenta, który potraktował mnie batem, momentalnie przestraszyłam się i zaczęłam galopować, ale drugi przy wejściu złapał mnie za kantar i wprowadził do jakiejś przyczepy jak na rzeź, zaparłam się z całej siły nogami nie chcąc tam włazić... skarogniadosz wściekle rżał, czułam napiętą atmosferę, dostałam po zadzie kolejny raz batem, ale tym razem skopałam delikwenta aż poleciał parę metrów prawie, że do stajni.
-Je***a szkapa!- Krzyknął podchodząc do mnie i szarpiąc z całej siły za uwiąz, kantar nieprzyjemnie wbił mi się w tył głowy i nacisnął lekko na kość nosową, przez co odruchowo poszłam do przodu. Przyczepa była pusta, przywiązano mnie z przodu podobnie jak ogiera, który skopał paru ludziom zadki. Przyczepa została zamknięta, ostatkiem sił próbowałam jakoś odwiązać skomplikowany supeł i spróbować nas jakoś uwolnić, jednak samochód koniokradów już ruszył. Parsknęłam cicho i położyłam się na podłodze opierając łeb o ścianę przyczepy, ogier stał koło mnie przyglądając mi się.
<Spalding? Co się wydarzyło dalej? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz