sobota, 20 maja 2017

Od Elayzy

- Mówisz serio?! - usłyszałam donośny głos Samuela. Podniosłam głowę z ziemi, uważnie nasłuchując, co się dzieje. Ktoś szedł w stronę stajni, w której znajdował się mój boks, jak i innych koni. Po ziemi w pomieszczeniu rozległo się stukanie butów do jazdy.
- Tak, serio. Dlatego chciałbym, by została już dokładnie obejrzana oraz przygotowana, w czym musisz mi pomóc, jako jej opiekun – teraz odezwał się jeden z trenerów. Zastrzygłam uszami, wystawiając nogi do przodu i ociężałe podnosząc się z ziemi. Mężczyźni byli dopiero w połowie stajni, gdy wystawiłam szyję przez specjalny otwór, by ich przywitać. Na twarzy Samuela od razu rozgościł szeroki uśmiech, przez co zaczął szybciej do mnie podchodzić, w końcu obejmując moją głowę rękoma.
- Popatrz, nawet już wstała. Ma niesamowity słuch – zaczął, gładząc mnie po lewej stronie głowy. Cicho parsknęłam, mrugając oczami.
- Tak, tak… Wyprowadź ją, po to tu przyszliśmy, a nie, byś ją cały czas rozpieszczał. Myślisz, że nie zauważyłem jabłka za twoimi plecami? - powiedział starszy mężczyzna, pokazując palcem na stajennego, który się zaśmiał. Jabłko? Energicznie machnęłam głową w stronę twarzy chłopaka, niechcący go uderzając. Ktoś powiedział „jabłko”? Ten poklepał mnie po pysku, sięgając za siebie i wyjmując owoc. Moje ulubione… Przystawił mi czerwony przedmiot do pyska, który z rozkoszą pochłonęłam. Po zjedzeniu jeszcze raz parsknęłam, jednak tym razem głośniej. Po chwili już wychodziłam ze stajni ciągnięta przez Samuela na linie. Patrzyłam na różne rzeczy wokół mnie jak dwójka koni trenujących właśnie na lonżownikach. Nieznacznie przechyliłam głowę bardziej w ich stronę, jednak poczułam, jak czarnowłosy stajenny ciągnie mnie w drugą stronę. Grzecznie się posłuchałam, skręcając w lewo. Minęłam się właśnie z dużym karym ogierem, gdy trener otworzył bramkę od padoku, do którego kierował mnie Samuel. Odpiął linkę, dając mi znać, bym śmiało poszła do przodu, co wykonałam. Pokłusowałam w głąb zielonego i ogrodzonego terenu, na końcu zakręcając, zwalniając do stępu i podchodząc do mojego opiekuna, który już wyciągał dłonie, by objąć moją głowę. Przymknęłam oczy, czując, jak delikatnie gładzi mnie po chrapach, jadąc w górę do uszu, za którymi nawet mnie podrapał, na co parsknęłam.
- Dobra, zaraz powinien przyjechać weterynarz, by ją dokładnie zobaczyć. Wyjdę mu na spotkanie, by nie musiał nas szukać – zawiadomił nas starszy człowiek, wychodząc z padoku i oddalając się od naszego towarzystwa. Zamrugałam oczami, wyraźnie zaciekawiona. Samuel uśmiechnął się, stając przy moim lewym boku i patrząc w moje niezasłonięte przez grzywę oko.
- Wiesz co, Snow Queen… Może nie wiesz, ale już za dwa miesiące weźmiesz udział w wystawie koni w Louisville. Dlatego jesteś tu i dlatego weterynarz do ciebie jedzie. Cieszysz się? - na końcu swojej wypowiedzi zadał mi pytane. Czy ja się cieszę..? Po raz kolejny parsknęłam, kierując głowę bardziej w stronę chłopaka, lekko go trącając. Ten się zaśmiał, kładąc swoje dłonie na moich policzkach.
- Wygrasz tę wystawę. Jestem tego pewien – wyznał, na końcu całując mnie w chrapy. Powoli mrugnęłam oczami, spoglądając na niego. Chciałabym… Ciekawe, czy mama byłaby wtedy ze mnie dumna. Ciekawe, czy w ogóle tam będzie. Wtedy przed moimi oczami stanął obraz klaczy o również białej sierści z włosiem, jednak o odcień ciemniejszy, niż mój. Wpatrywała się we mnie swoimi również ciemnymi oczami. Zawsze mi powtarzała, że mogłabym być jej siostrą, a nie córką, bo po ojcu, jedyne co odziedziczyłam, to większość cech charakteru i zdolności. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Skierowałam uszy w prawą stronę, uważnie nasłuchując. Wychwyciłam stąpanie konia oraz delikatny chód człowieka. Nieznacznie obróciłam głowę w stronę, skąd zmierzali. Zobaczyłam jakiegoś człowieka, który ciągnął za sobą konia. Przeszli obok nas, po czym weszli na padok centralnie obok tego, na którym ja się znajdowałam.
- Mamy sąsiadów, Snow Queen – odezwał się Samuel, klepiąc mnie po szyi, na co lekko się wzdrygnęłam.

<Ktoś chętny?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz